piątek, 23 sierpnia 2013

4. Bądźmy


-Otworzę. – Antek poszedł czynić honory pana domu, a ja nie mając nic lepszego do roboty, poszłam go wspierać.
-Cześć Jadźka! Ty już? - Witam się po kolei z każdym. Jak zawsze sympatyczny Kamil. Czujecie ten sarkazm?
Wiem, że to będzie najbardziej udany Sylwester. Po prostu czuję to. Patrząc na tych ludzi widzę siebie w wielu osobach. Każdy z nich posiada którąś z moich cech, dzięki temu właśnie jesteśmy przyjaciółmi. Łączy nas wiele, ale nie wszystko…
Rozumiecie?
Mogłabym zacząć wyszukane porównania do jednej duszy w dwóch ciałach czy tym podobnych internetowych wymysłów znudzonych nastolatków, ale po co? Przyjaźń to słowo, które interpretujemy na swój sposób.
-Chodźmy zapalić. – Propozycja mojej przyjaciółki Anki wydaje się być nie do odrzucenia. Mogłabym robić z siebie świętą Faustynę, Bernadettę czy jedną z ich koleżanek. To byłoby jednak jedno z najbardziej wyrafinowanych kłamstw w całej mojej karierze. Nie pociągają mnie patologiczne zachowania, szaleńcze całonocne zabawy w klubach, a po nich całe tygodnie zastanawiania z kim i czy bezpiecznie. Jednak czy papieros to zbrodnia? Teoretycznie można się kłócić, że owszem i to najgorsza, bo zabójstwo siebie i biernych palaczy. Nie popadajmy w paranoje! Kilka papierosów na imprezie jeszcze u nikogo nie spowodowało wyhodowanie tego popularnego zwierzątka jakim jest rak.
-To chodźmy. Powinniśmy się zmieścić wszyscy na balkonie – mówię. – Choć wielkością to on nie grzeszy – dodaję po otworzeniu drzwi.
-Piotrek i Jasiek nie palą, chyba że koniecznie chcą nam towarzyszyć. – Kamil chyba próbuje wywalczyć więcej miejsca dla siebie. I dla Martyny, oczywiście.
-Stary, bardzo się cieszę, że tak o mnie dbasz. Masz rację, wolę zostać w środku. – Piotrek nie ma dzisiaj ochoty na nasze towarzystwo. Dostrzegam to od razu. I wiem o co chodzi.
-Słuchaj, to z Ulką to faktycznie straszna sprawa, ale dzisiaj wyluzuj. Albo jak masz się tak zachowywać, to jedź do niej. – Oho, zaczyna się.
-Kamil, jak masz jakiś problem, to postaram ci pomóc. Daj mu spokój i wychodź na ten balkon.
Staram się uspokoić całe to zamieszanie. Wszyscy wiemy jaki jest Kamil. Zwrócić na siebie uwagę, nie ważne w jaki sposób. I postawić na swoim, nie licząc się z niczyim zdaniem.
Wychodząc na balkon mijam Piotrka.
-Olej go. I uśmiechnij się. – Dodaję za chwilę, nie patrząc na niego i zamykając drzwi balkonowe.
Odpalam papierosa, zaciągam się i pozwalam moim myślom odłączyć się od rozmowy pozostałych. Taki fajny chłopak, a ta Ulka zrobiłą mu takie świństwo. A on był w niej zakochany. I to wiecie, taką książkową miłością. Pierwsza dziewczyna, która zrobiła na nim wrażenie. I to od pierwszego wejrzenia. Zazdrościłam mu tego. A z drugiej strony tak bardzo współczułam. Przeżyć tak ogromne rozczarowanie w tym wieku. Wiem, że w jego pogodnym i otwartym sercu zostawi to bolesny znak.
Kiedyś to mężczyźni byli „tymi złymi” w związkach. Ranili, zostawiali, zdradzali. Kobiety popadały w depresje, jadły siedem czekolad na raz, tyły, nie mieściły się w swoje „małe czarne”, snuły się więc po domach w piżamach i straszyły.. Jednym słowem po takim rozstaniu stawały się własnymi matkami. Rozgoryczone, stare panny. Jednak, dzięki naszym drogim wspaniałym feministom, życie płci pięknej uległo diametralnej zmianie. Jesteśmy prezesami, wybaczcie – PREZESKAMI – zarządów, zarabiamy dziesiątki tysięcy złotych – i to na godzinę! – i bawimy się mężczyznami. Nie chcemy związków! Pokażemy kto tu rządzi! Bawmy się, pijmy, puszczajmy! Bo przecież to takie nowoczesne. Uczciwy, przystojny facet – dodam, że  marzenie połowy wolnych dziewczyn w naszym mieście – chce być ze mną, opiekować się mną, jestem dla niego całym światem…Hahaha, pospotykam się z nim miesiąc i zostawie. Mam przecież innych adoratorów. Może nie taki miłych, ale bogatszych. Nie tak interesujących, ale bardziej popularnych. Naprawdę marzycie o takich kobietach…?
-Jadźka! Jadźka!!! JADŹKA!!! – Antek patrzy na mnie  jakby właśnie wyrósł mi drugi nos. – Stoisz tu do 15 minut, może przestaniesz bujać w obłokach i łaskawie dołączysz do nas?
-Tak, już idę…Przepraszam, zamyśliłam się.  – W roztargnieniu gaszę i tak już dopalonego papierosa, wyrzucam z głowy myśli o feministkach i wchodzę za Antkiem do pokoju.
-Słuchajcie, miałam objawienie-powinniśmy się napić! - Siadając na swoim krześle, popatrzyłam jeszcze przelotnie na Piotrka. Kłamałam. Nie zazdrościłam tylko jemu. Jej też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz